Oj, przydał się zawodnikom sobotni dzień odpoczynku! Za sobą mieli bardzo ciężki etap maratoński, ale przed nimi było prawdziwe piekło. Tu czekały ich przede wszystkim przepiękne dla fotografów, ale koszmarne dla zawodników wydmy Tanaka, znane im z zeszłego roku, ale w jeszcze trudniejszej konfiguracji. Tu nie było niespodzianek – najlepiej rozprawili się z nimi faworyci. Pech natomiast dopadł Kubę Przygońskiego, który musiał się borykać z awarią. Na starcie tego oesu nie stanęli Aron Domżała i Maciej Marton, dla których rajd niestety się już zakończył. Na trasę powrócili natomiast Santiago Creel i Szymon Gospodarczyk. Dla pozostałych Polaków ten etap był po prostu udany.
Trasa etapu
Podróż z Yauca do miasteczka San Juan de Marcona może wydawać się przyjemną wyprawą. Te dwa miasta dzieli niespełna 100 km do pokonania drogą Panamericana wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Jednak uczestników Dakaru czekało w niedzielę zupełnie inne wyzwanie. Na początek mieli do pokonania długą sekcję dojazdową (267 km dla motocykli, 443 km dla samochodów). Zaraz po starcie odcinka specjalnego trasa wiodła przez potężne wydmy regionu Tanaka, najtrudniejsze w rajdzie, jeszcze trudniejsze, niż przed rokiem. Potem przyszło zawodnikom zmierzyć się z partią nieco łatwiejszych wydm Acarí. Następnie partia po plaży w Puerto de Lomas, dalej typowo off-roadowa sekcja i na zakończenie odcinka finałowa rozgrywka na wydmach Duna Grande i Duna Argentina. Recepta na sukces na tak zróżnicowanej trasie? Maksymalna koncentracja od startu do mety!

Fot. @World / ASO / Charly López
Dzień w skrócie
Pablo Quintanilla najlepiej spośród motocyklistów wykorzystał dzień przerwy w mieście Arequipa. Kierowca Husqvarny odniósł w niedzielę swoje pierwsze zwycięstwo na etapie do San Juan de Marcona. Pokonał po pasjonującym pojedynku Kevina Benavidesa i został liderem rajdu. Prowadzący do tej pory Ricky Brabec stracił 7 i pół minuty i spadł na drugie miejsce. Różnice w czołówce motocyklistów są nadal niewielkie. Price, Benavides, Walkner, van Beveren, a nawet siódmy w klasyfikacji Sunderland ze stratą 21 minut wciąż mają szanse na podium na mecie w Limie.

Pablo Quintanilla – fot. Florent Gooden / DPPI
Uśmiech powrócił w niedzielę na twarz Sébastiena Loeba. Otwierając stawkę wygrał odcinek specjalny, na którym odpadł z rajdu rok wcześniej. W ten sposób wziął rewanż za ubiegłoroczne niepowodzenie. Nasser Al-Attiyah osiągnął drugi czas i pewnie utrzymuje pozycję lidera, ale na drugie miejsce awansował Loeb. Stéphane Peterhansel zanotował kolejne straty i spadł na trzecią lokatę.

Sebastien Loeb / Daniel Elena – fot. @World / ASO / Charly López
Nicolás Cavigliasso odniósł piąte zwycięstwo na sześciu odcinkach i powiększył przewagę nad rywalami w kategorii quadów.

Nicolas Cavigliasso – fot. DPPI
„Chaleco” López wygrał odcinek w kategorii UTV, a drugi na mecie Gerard Farrés został nowym liderem.
Siarhej Wiazowicz był najlepszy wśród kierowców ciężarówek, ale w klasyfikacji „wagi ciężkiej” nic się nie zmieniło. Nadal na czele są dwa Kamazy – Nikołajew przed Sotnikowem, a trzeci jest Gerard de Rooy z polskim mechanikiem Darkiem Rodewaldem na pokładzie, drugi w wynikach niedzielnego odcinka.

Eduard Nikolaev / Evgenii Iakovlev / Vladimir Rybakov – fot. Frederic Le Floc’h / DPPI
Polacy
Dla młodych motocyklistów Orlen Teamu był to najlepszy do tej pory etap w rajdzie. Maciej Giemza zajął 19 miejsce, awansując już na 24 miejsce w generalce.
Maciej Giemza: – Za mną dobry etap, wysokie miejsce, choć trasa nie była łatwa – szczególnie trudne technicznie były wydmy z początku dnia. Na szóstym etapie trzeba było się mocno pilnować przy szukaniu waypointów, by nie tracić cennego czasu, do tego miałem drobny problem z motocyklem, ale na szczęście udało się go szybko wyeliminować. Dzień uważam za udany, kolejne straty odrobione, pierwsza dwudziestka coraz bliżej.
Adam Tomiczek na tym etapie zajął 22 miejsce, a w generalce wskoczył do pierwszej dwudziestki – znajduje się na 19 pozycji.
Adam Tomiczek: – Szósty etap okazał się bardzo trudny, szczególnie pierwsze 80 kilometrów po miękkich wydmach dało mi w kość. Kilka razy nie udało mi się pod nie podjechać, musiałem zawracać, rozpędzać się i ponownie próbować, co kosztowało dużo czasu i siły. Resztę etapu przejechałem spokojnie i bez przygód. Ciężko mi było złapać rytm i tempo, ale cieszę się, że dotarłem do mety i jadę dalej. Liczę, że kolejny odcinek pójdzie mi jeszcze lepiej.

Adam Tomiczek – fot. ORLEN Team
Wielki pech spotkał Kubę Przygońskiego, który musiał naprawiać samochód, przez co dotarł na metę etapu z 14. czasem. W generalce spadł z czwartego na szóste miejsce.
Kuba Przygoński: – Po kolei traciliśmy biegi – trzeci, czwarty, piąty, szósty, w końcu jechaliśmy tylko na drugim. Mieliśmy o tyle szczęście, że pośrodku odcinka był zorganizowany serwis, do którego dopchnęliśmy samochód, bo skrzynia w ogóle już wtedy nie działała. Przez awarię ruszyliśmy dalej z bardzo dużą stratą, przez co straciliśmy trochę nadzieję i marzenie na walkę o podium. Jednak najważniejsze, że jesteśmy dalej w grze, mimo tej smutnej przygody. Zobaczymy, jak rajd będzie się dla nas dalej układał, na pewno będziemy walczyli.

Kuba Przygoński / Tom Colsoul – fot. ORLEN Team
Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski stracili blisko 3 godziny i metę odcinka osiągnęli z 23. czasem. W generalce zajmują 10 pozycję.
Sebastian Rozwadowski:
Bernhard ten Brinke i nawigujący go „polski Francuz” Xavier Panseri w klasyfikacji etapu znaleźli się na 9 miejscu, a w generalce także zajmują 9 pozycję.

Bernhard ten Brinke / Xavier Panseri – fot. Florent Gooden / DPPI
Niestety na trasę 6 etapu nie wyjechali Aron Domżała i Maciej Marton, pomimo tego, iż widnieli w klasyfikacji po 5 etapach rajdu. Rajd dla nich niestety się dla nich zakończył. Kluczowy okazał się dzień odpoczynku – oni na odpoczynek nie mieli czasu, bo brali udział w „mission impossible”.
Aron Domżała: – W piątek pod koniec odcinka, około 480 km, jadąc po szczytach gór, we mgle zjechaliśmy do kanionu. Zatrzymaliśmy się na półce skalnej. Dalej była już tylko przepaść, a droga za nami była zdecydowanie zbyt stroma żeby wracać. Wydostaliśmy się z Maćkiem z auta, wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w stronę trasy tak, aby ktoś mógł nas ewakuować. Wspinaczka zajęła nam blisko 20 min. Gdy wydostaliśmy się na szczyt góry, zorientowaliśmy się, że nikt już nie jedzie po trasie. Organizator wcześniej przerwał oes ze względu na dużą mgle w górach i byliśmy jedną z ostatnich załóg które pokonywały ten fragment trasy. Przez telefon satelitarny wezwaliśmy pomoc, która na szczęście zjawiła się już po dwóch godzinach. Po powrocie na biwak, zaczęliśmy myśleć nad wydostaniem auta, które było w stu procentach sprawne, by wystartować do kolejnego etapu. Podczas dnia przerwy, nasz zespół zorganizował helikopter wojskowy, który miał wyciągnąć auto z feralnego miejsca. Inne opcje nie wchodziły w grę. Niestety, podczas lotu śmigłowiec musiał zrezygnować z akcji ze względu na mgłę. Dla nas oznaczało to koniec rajdu, ponieważ przekreślało nasze szanse, aby przyjechać na biwak w limicie czasowym. Jesteśmy teraz w drodze na następny biwak, a nasi mechanicy czekają aż wojsko podejmie się kolejnej próby wydostania auta.

Aron Domżała – fot. RallyZone
Wielkie brawa dla Kamila Wiśniewskiego! Polak zanotował w niedzielę swój najlepszy wynik – piąte miejsce, które oznacza awans również na piątą pozycję w rajdzie.

Kamil Wiśniewski – fot. Fotop
Cały czas w grze o metę są Maciej Domżała i Rafał Marton, choć etap 6 okazał się dla nich morderczy. Po wielogodzinnej walce udało im się jednak dotrzeć do mety. Na etapie zajęli 22 miejsce i takie samo zajmują w generalce.
Rafał Marton: – O godzinie 0:53 dojechaliśmy do mety. Na etapie spędziliśmy 21 godzin. Na 112 km odcinka spadliśmy z wysokiej, obciętej wydmy i urwaliśmy lewe przednie koło razem z całą ćwiartką. Naprawa zajęła nam prawie 4 godziny, a ostatnie 150 km po wydmach jechaliśmy po zmroku. Jednak ciągle jesteśmy w rajdzie.

Maciej Domżała / Rafał Marton
Do gry powrócili Santiago Creel i Szymon Gospodarczyk, choć oni jadą już w odrębnej klasyfikacji „Półmaraton”. Tu zajęli 5 miejsce w klasyfikacji łącznej wszystkich zawodników.
Szymon Gospodarczyk: – Do mety wczorajszego, 6 odcinka Rajdu Dakar dojechaliśmy w ciemnościach, o 21:17 ( 3:17 czasu polskiego). Pierwsza część, tak, jak zapowiadali organizatorzy, była bardzo trudna techniczne, jednak wysokie, miękkie wydmy przejechaliśmy bez problemów, Santiago poradził sobie bardzo dobrze, nie zakopaliśmy się ani razu. Na neutralizacji pomiędzy pierwszą a drugą częścią odcinka wymienialiśmy przednią półoś – była delikatnie uszkodzona, chcieliśmy mieć pewność, że nie rozpadnie się w trakcie dalszej jazdy. Na 250 kilometrze zostaliśmy zatrzymani przez innych zawodników, stało tam około 20 aut. Okazało się, że w wąskim kanionie przewróciła się ciężarówka i przejazd nie był możliwy, czekaliśmy ponad 40 minut, zanim postawili ją na koła. Przez tą sytuację ostatnie 50 km pokonaliśmy w ciemnościach, co było bardzo trudne, nie było widać żadnych śladów, dziur czy przepaści. 30 km przed metą nasz dyferencjał zaczął wydawać niepokojące dźwięki, po ostatnich wydarzeniach jesteśmy wyczuleni na problemy techniczne, udało się jednak dojechać bezpiecznie do biwaku. Była już noc, a część zawodników nadal była na trasie.

Szymon Gospodarczyk – fot. Xtreme+
Ciekawostka dnia
Siarhej Wiazowicz w ciężarówce MAZ wygrał niedzielny odcinek. Początek rajdu nie był dla Białorusina udany, teraz jednak wyraźnie odnalazł formę, dzięki której zajął drugie miejsce na mecie Dakaru w 2018. W niedzielę odniósł swoje drugie zwycięstwo oesowe w dakarowej karierze.

Siarhei Viazovich / Pavel Haranin / Andrei Zhyhulin – fot. Florent Gooden / DPPI
Dramat dnia.
Jakub Przygoński przyzwyczaił nas do wysokich miejsc w swoich startach w Dakarze, zarówno jako motocyklista (szósty w 2014) jak i kierowca samochodu (piąta pozycja rok temu). Jeszcze w niedzielę rano był czwarty z szansami na podium. Kierowca Orlen Teamu jednak zakopał się na wydmach Tanaka, a potem musiał wymieniać skrzynię biegów. Stracił dwa miejsca, a wizja podium na mecie w Limie oddaliła się.

Kuba Przygoński / Tom Colsoul – fot. ORLEN Team
Liczba dnia
5: tyle odcinków specjalnych z sześciu wygrał Argentyńczyk Nicolás Cavigliasso, najskuteczniejszy quadowiec w dziejach kategorii czyli od 2009 roku. Jego rodak Alejandro Patronelli może pochwalić się podobnym osiągnięciem, ale potrzebował on w 2011 więcej czasu. Ignacio Casale dzierży rekord– 7 wygranych w 2014.

Nicolas Cavigliasso – fot. Florent Gooden / DPPI
Wypowiedź dnia
Stéphane Peterhansel: „I znów głupi błąd. Pierwszy odcinek nie był zły, do momentu, gdy zobaczyłem Romę, który się zakopał 5 kilometrów przed metą. Nie sygnalizował, że potrzebuje pomocy, ale on pomógł mi dwa dni temu, dlatego czułem się w obowiązku, aby mu się zrewanżować. W rezultacie wpadliśmy w zagłębienie terenu na wydmie i straciliśmy 20 minut. Niestety, przez takie błędy zwycięstwo wymyka nam się z rąk.”

Stephane Peterhansel / David Castera – Frederic Le Floc’h / DPPI
AM, mat. pras. ASO / Dakar, fot. tytułowe: Eric Vargiolu / DPPI